wtorek, 3 stycznia 2012

Ząbek-trąbek

Historia zaczęła się w sierpniu. Zaczynam wierzyć, że wcale nie przypadkiem. Jadąc na weekend z Moim pod Częstochowę okazało się, że boli mnie ząb. Prawa dolna szóstka. Byłam zła, bo widać dziura się zrobiła i w dodatku boli mnie na pierwszym wolniejszym weekendzie. Bolało tak sobie bez omdleń. Poszłam więc szybko po powrocie do dentysty. Tu się zaczęły schody, bo bolała mnie nie szóstka a ósemka. Ta co jej jeszcze nie ma a krzywo rośnie. Trzeba rwać. Tyle, że przestała boleć. Wszystko było ok do zeszłej środy. Jak mnie nie zaczęły boleć zęby... nie tylko szóstka i siódemka, ale jeszcze 5 i4. I tak do Sylwestra... Wczoraj poszłam do dentysty z hasłem "Panie! Pan to usuwa byle szybko..." I co się okazało? Że ząb mnie nie boli, a on nie może usunąć bo to operacyjnie z narkozą itd... Myślałam spoko. Nie boli, zdążę się umówić z chirurgiem. Co się dzieje od rana dziś? Znów cholernie boli.... Co do? Mój ząb ma wbudowany mózg i program pod tytułem jak uprzykrzyć mi życie? Zaczynam w to wierzyć! A za 2,5 tygodnia narty.....
PS. jakiś miesiąc temu się przefarbowałam i teraz w końcu się przyzwyczaiłam i nawet mi się podoba :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz